O czym warto pamiętać podróżując po polskich drogach? Czy tak popularne ostatnio wideorejestratory mogą nam się do czegoś przydać? O zawiłościach prawa drogowego rozmawiamy z adwokatem Tomaszem Grzybkowskim, partnerem w kancelarii Grzybkowski Guzek Jackowski.
Zacznijmy od rowerzystów. Podobno jest tak, że nawet gdy nie zawiniliśmy, to i tak odpowiadamy za to, że rowerzysta wpadł pod koła naszego samochodu.
Dokładnie tak. W czasie jazdy samochodem odpowiadamy na zasadzie ryzyka, czyli ponosimy odpowiedzialność za wszystko, co nam wpadnie pod koła. A za nas odpowiedzialność ponosi zakład ubezpieczeń.
Omówmy konkretną sytuację: doszło do kolizji. Nie ma żadnych osób rannych. Zza kierownicy wysiada zdenerwowana kobieta i nagrywa wszystko komórką. Mówi, że udowodni, iż to ta druga osoba już od początku się dziwnie zachowywała, co o takiej sytuacji powie prawnik?
Generalnie jest tak, że gdy dochodzi do kolizji, zjeżdżamy na bok, inni się zaraz rozjeżdżają i kiedy dochodzi do sprawy w sądzie, to nie mamy żadnego świadka. Dwie strony mają różne wersje. Dlatego też jestem za tym, aby wyjść z auta i zrobić zdjęcia lub nagrać film. W dodatku zrobić to na tyle szybko, żeby zarejestrować tablice rejestracyjne aut, które są wokół nas.
A to dlaczego?
Dlatego, żeby mieć ewentualnych świadków. Można przesłuchać świadków i ustalić winnego kolizji.
Skoro już mówimy o kolizjach, to największy problem związany jest z kamerami.
Jest ich coraz więcej…
W naszych samochodach jest coraz więcej wideorejestratorów, ale bardzo wątpliwe jest, czy te nagrania są legalne, czy można ich używać w postępowaniu karnym. Chciałbym przestrzec przed jedną zasadniczą rzeczą: kiedy zatrzymuje nas policja, może z zawartości naszego wideorejestratora przeprowadzić dowód. Nie wierzę, że posiadacz sportowego samochodu jeździ zawsze grzeczne 90 km/h albo 50 km/h w mieście. Jeżeli policjant zatrzyma taki samochód i przejrzy trzy godziny zapisu jazdy, to zauważy w nim, że właściciel auta jeździ dużo szybciej niż to dopuszczalne, że wyprzedza na podwójnej ciągłej. W ten sposób szybko można uzbierać 25 punktów.
Sugeruje pan, że ten wideorejestrator może zadziałać na naszą niekorzyść.
Powiem więcej – przede wszystkim jest to dowód na naszą niekorzyść!
Ale to jest tak że policja może sobie wejść do naszego auta i zacząć oglądać? Chyba nie może?
Jeżeli szybki samochód na zakręcie wyprzedza pod górkę cztery czy pięć tirów, a z przodu jadą autobusy, to pojawia się pytanie, czy to nie jest usiłowanie popełnienia przestępstwa katastrofy w ruchu lądowym? Przy takim zarzucie można przeprowadzić dowód z nagrania.
Ale wracając do kolizji: kiedy mamy już zebrane dowody, to trzeba się przedstawić drugiemu uczestnikowi kolizji i należy ustalić w jakim towarzystwie posiada ubezpieczenie. Chciałbym powtórzyć, że jadąc samochodem odpowiada się na zasadzie ryzyka, czyli odpowiadamy za wszystko, co nam wpadnie pod koła. Istnieją cztery wyjątki: zderzenie, siły wyższe, czyli na przykład spadnie meteoryt, wyłączna winy osoby trzeciej, na przykład ktoś zrzuci z wiaduktu na autostradzie lód i spowodujemy wypadek oraz wyłączna wina poszkodowanego, kiedy ktoś rzuci się pod pojazd.
Szczególnym przypadkiem natomiast są rowery. Na drodze wszyscy są ubezpieczeni, ale rowerzyści – nie. Jeżeli rowerzysta uderzy w auto, to raczej nie będzie problemu. Natomiast jeżeli rowerzysta spowoduje taką sytuację, że ktoś będzie musiał uderzyć w słup lub spowodować inny wypadek, to ponosi winę za szkodę,
Czyli możemy taką osobę pociągnąć do odpowiedzialności?
Oczywiście, możemy pociągnąć ją do odpowiedzialności, możemy ustalić też, że ponosi winę, ale… nic od niego nie ściągniemy, a ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej nie ma. A przecież nietrudno sobie wyobrazić taką sytuację: neurochirurg ulega groźnemu wypadkowi i ma po nim niesprawną rękę.
…czyli nie może już wykonywać zawodu.
Jest bez pracy, stracił kilka dobrych operacji zagranicznych, które miał zakontraktowane, więc utracił zysk. W takiej sytuacji pojawia się wielka odpowiedzialność, ale w zasadzie nic od takiego rowerzysty nie uzyskamy, bo on jest po prostu niewypłacalny.
Dawniej obowiązywało takie orzeczenie Sądu Najwyższego: w sytuacji gdy rowerzysta wpadł w dziurę i w rezultacie nam pod maskę, to Sąd Najwyższy uznawał, że to nie nasza wina, bo nie mogliśmy przewidzieć, że rowerzysta będzie robił salto na jezdni. Natomiast teraz jest tak, że na rowerzystę trzeba uważać, bo jest to osoba słabsza w ruchu drogowym i należy zachować szczególną ostrożność.
Pojawia się tu inny problem. Jeżeli mamy kolizję z rowerzystą – zwykle nie kończy się na wykroczeniu. Proste złamanie nogi czy ręki powoduje, że jest to już przestępstwo, za które mamy sprawę karną o spowodowanie wypadku drogowego, który spowodował rozstrój zdrowia dłuższy niż 7 dni. W nowej procedurze karnej ten rowerzysta jest stroną procesu karnego, który decyduje o tym, co się stanie. W przypadku, kiedy sprawca wypadku dojdzie do porozumienia z prokuratorem i zgodzi się na wyrok w zawieszeniu, to taki rowerzysta może zaprotestować i żądać kary ograniczenia wolności. Sprawca może też porozumieć się z poszkodowanym, który w zamian za otrzymane zadośćuczynienie zgodzi się wycofać skargę.
A w jakich sytuacjach warto jednak dzwonić po policję? Kiedy nie ma zgody co do winy – to oczywiste, ale kiedy jeszcze?
Przed wszystkim wtedy, kiedy są uszkodzenia ciała i w ogóle – kiedy dochodzi do poważniejszego wypadku. Warto też pamiętać, że dawniej pijani sprawcy wypadków często uciekali z miejsca wypadku. Teraz uznano, że prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu i ucieczka z miejsca wypadku są karane tak samo, czyli jakiekolwiek uciekanie z miejsca wypadku nie ma już jakiegokolwiek sensu.
Czyli to jest największa głupota: uciec z miejsca wypadku?
Największą głupotą jest wsiąść za kierownicę pod wpływem alkoholu. Dawniej często pijani kierowcy uciekali z miejsca wypadku, a potem – złapani – tłumaczyli, że pół litra wódki wypili ze zdenerwowania, tuż po wypadku. Teraz już tak się nie da. Policja ma dostęp do lepszych metod, jest na wysokim poziomie i alkohol bada dwa razy. Jeżeli piliśmy 4 godziny przed wypadkiem to krzywa alkoholu maleje, a jeżeli piliśmy zaraz po wypadku, to krzywa alkoholu idzie do góry – to wszystko można ustalić.
W kontekście tego wszystkiego, co powiedzieliśmy, to czy pan się nie boi wsiadać za kółko?
Ja się bardzo dobrze czuję w samochodzie, ale chciałbym podzielić się taką refleksją – jestem w stanie wywalczyć wysokie odszkodowanie, jestem w stanie pomóc w korzystnym zakończeniu procesu karnego, jestem w stanie pomóc prawnie, ale nigdy nie będę w stanie zdjąć z kogoś odpowiedzialności moralnej za to, że zabił człowieka, że ktoś jeździ przez niego na wózku.
Skutki prawne nieodpowiedzialności za kółkiem to jedno, ale skutki moralne to co innego. To o wiele poważniejsze i obciążające na całe życie.
Informacja opracowana przy pomocy Kancelarii prawniczej z Poznania www.grzybkowskiguzek.pl